Jakoś tak nagromadziło się u mnie niebieskich, błękitnych i granatowych tkanin. Korzystając z kilku dni urlopu męża i jego obecności w domu, a zarazem podjęcia się opieki nad naszymi maluchami zabrałam się pełną parą za szycie. Powstały małe cuda, które mnie samą urzekły.
I tak sobie myślę, że może bym teraz poszła w żółty i zużyła te żółte nici, których omyłkowo duuużo kupiłam.
A może w zielony i byłoby wiosennie?
Są naprawdę śliczne i żałuję, że Maks już za duży na to! Kupiłabym wszystkie. :)
OdpowiedzUsuńNo tak sobie właśnie kombinuję, że może z takich materiałów kolorowych chłopakom moim fartuchy kuchenne poszyję ;)
Usuń