28 marca 2013

Tydzień XI - Środa

 Tydzień już świąteczny. Mimo codziennych obowiązków i przygotowań staram się wykorzystywać każdą chwilę na szycie. Zrobiłam spory postęp. Udało mi się samodzielnie stworzyć wykrój na sukienko-tuniczkę dla córci. Pierwsza wersja okazała się nieco zbyt mała. Postanowiłam jednak zostawić ją jak jest. Będzie modelem dla kolejnych, a w przyszłości świetnie się nada jako strój dla laleczki.
 Przy okazji wpadłam na pomysł aby jakoś ułatwić zakładanie kretonowej, a więc nierozciągającej się sukienusi. Powstała więc druga sukienusia dla córci i gorsecikowe wiązanie a tym samym lekko odsłonięte plecy. Myślałam o tym aby podszyć je materiałem, ale ostatecznie zostają jakie są. Nauczyłam się przy tworzeniu tego wiązania obszywania dziurek na mojej maszynie przy użyciu specjalnej stopki. Jestem zachwycona takim ułatwieniem.
 Teraz na warsztacie zbliżona sukienusia ale częściowo szyta z materiału lnianego. Będzie prezentem dla mojej chrześnicy. A także letnia sukienka dla mnie, wzorowana na burdowej choć z pewnymi modyfikacjami.
 W wolnej chwili zrobiłam pierwszą torbę na drobne zakupy na drutach i świąteczny wianek.
Pierwsza, laleczkowa sukienka

Sukienka z jabłuszkami dla córci
Gorsetowe wiązanie

Druciana torba na zakupy

Prosty wianuszek

10 marca 2013

Tydzień IX - Niedziela

Ten tydzień to totalna porażka jeśli chodzi o szycie. Udalo się na szczęście uzupełnić zapas pasmanteryjne i wzbogaciłam się o komplet nowych igieł. Nowa ostra igła i maszyna szyje jeszcze lepiej niż przy zakupie.
Ale niestety szyciowo było kiepsko.
Udało mi się jedynie wciągnąć sznurek do etui na kask i przypiąc "ściągaczkę" do jego zaciągania. No i wszyłam sobie cieniutką gumeczkę do moich własnych zumba-spodni czyli swego rodzaju alladynek. Gumki w nich owszem są, ale już takie wymęczone, że po jednym dniu noszenia spodnie spadały mi do kostek.
Usprawiedliwiam się, że drutowo jest nieźle, bo nowy projekt - bolerko - jest już prawie na wykończeniu. I przy okazji tego tygodnia dowiedziałam sie co to jest makrama i nauczyłam się wiązać różne supełki - może się kiedyś przyda.
Głowa za to pełna planów i nowych projektów. Będzie dobrze. W tym tygodniu postaram się mocno zmobilizować.

3 marca 2013

Tydzień VIII - Niedziela i złamana pierwsza igła

 Mioniony tydzień nie obfitował w zbyt efektowne szycie.
Szyciowo udało się zrobić pojemniczek na jajka wielkanocne i podkładkę pod kubeczek do kraciastego kompletu.

 Uszyłam Pana Metka dla córci, czyli kwadratową szmateczkę z kolorowymi metkami do "ciumkania", która baaardzo przypadła do gustu.

 Udało się też rozpocząć nowy projekt - tuniczka dla małej dziewczynki. Projekt z góry skazany był na niewykończenie, ponieważ muszę kupić ściągacz ubraniowy. Miałam jednak nadzieję, że poza tym jednym elementem uda mi się uszyć całą tuniczkę. W sobotę nieoczekiwanie miałam więcej czasu i zasiadłam do szycia pełna chęci i emocji. W ciągu tygodnia wyrysowałam sobie (na podstawie tuniki, którą dostałam od koleżanki) schemat wykroju, poszczególne elementy i wreszcie wykroiłam kawałki materiału. Na kartce rozpisałam sobie co i jak zszywać po kolei, żeby nie trzeba było pruć (a i tak dwa razy juz fragmenty musiałam pruć i poprawiać). Niestety udało się tylko uszyć górę tuniczki, tzn. podwójny "karczek" wraz z wszytymi ramiączkami. W moim natchnieniu nie byłam wystarczająco ostrożna i ... złamałam igłę w nowej maszynie. Liczyłam, że to nastąpi. Kiedyś. Liczyłam, że dopiero, gdy zakupię zapas igieł. Niestety wszyscy w okolicy mają same Singerki, a ja potrzebuję igły Łucznikowe. Do pasmaterii wybieram się jutro. Tuniczka czeka. A ja w trakcie weekendu musiałam zająć ręce drutowaniem, by dać gdzieś ujście nagromadzonym potrzebom twórczym.

 Drutowo udało mi się skończyć zapowiadaną czapę i zrobić drugą (zostało mi tylko zszycie szwu). Zaczęłam też bolerko - drugie w mojej drucianej karierze.
Jak tak dziubię to po głowie kołacze mi się myśl, że jednak druty są moją największą miłością. Ale...
Ale to dlatego, że moje umiejętności druciarskie są o wiele większe niż szyciowe. I efekty drutowania są o wiele bardziej zadawalające niż szyciowe. Wiem jednak, że moje pierwsze kroki z drutami stawiałam, ho, ho, ze dwadzieścia lat temu. Za dwadzieścia lat szyć też będę wytrawnie - na pewno.

Zdjęcia in progress.