Już jakiś czas temu wspominałam, że chciałabym uszyć coś z wypustkami. Lamowanie to już dla mnie umiejętność znana, tylko wymagająca wyćwiczenia. Wypustki to coś zupełnie nowego.
Kupiłam więc 4 metry czarnej wypustki, aby pasowała do bawełny w koty, która zalegała w szufladzie z materiałami i miałam na nią 1100 pomysłów.
Wykroiłam, wycięłam, poszpilkowałam, poszyłam i są. Wypustka na obwodzie ;)
Ozdobny "pazurzasty" wzorek na wykończeniu zakładki z tyłu.
I efekt końcowy.
Wypustki okazały się całkiem miłe w użytkowaniu i bynajmniej nie trudne. Trzeba mi było tylko przełamać pierwszy strach. A poszewki?! Powstały dwie. Szkoda, że nie bardzo pasują do naszych kolorów w domku. Pójdą w świat i będą cieszyły kogoś innego. Jakiegoś kociego miłośnika ;)
Pięknie wyszła podusia z wypustką:) Gratulacje:) A materiał w kotki prześwietny. Ostatnio zauważam u siebie zachwyt kotami:)
OdpowiedzUsuńWypustki atakują :-) Kolejny raz je widzę i bardzo mi się podobają.
OdpowiedzUsuń