Bardzo pomogły mi umiejętności, które zdobyłam podczas Letniej Akademii Szycia oraz świetny tutorial Adeli. Zamek wszywałam w nieco inny sposób. Tak jak uczyłam się na warsztatach, a więc najpierw zszywałam materiał, a potem w lukę w szwie wszywałam zamek. Suma sumarum jestem bardzo zadowolona z tego super-szybkiego dodatku.
Kosmetyczka z zewnątrz jest z tkaniny bawełnianej, którą kiedyś kupiłam na dziewczęcą sukieneczkę, ale jakoś nie mogę się za nią zabrać. Troszkę więc uszczknęłam z całego kuponu.
W środku także bawełna w rożyczki, której jeszcze trochę mi zostało po szyciu poszewek na poduchy, a świetnie komponuje się kolorystycznie z różowymi elementami zewnętrznej tkaniny.
Całość usztywniłam warstwą owaty, którą przypikowałam w krateczkę do górnej warstwy kosmetyczki.
Szyło mi się bardzo dobrze. Wszystko poszło szybciutko. Obyło się bez prucia i bez nieoczekiwanych zwrotów akcji. Nawet maszyna, która kilka dni temu szalała nie wiadomo czemu i nawet po czyszczeniu nie chciała tak do końca współpracować, tym razem postanowiła stanąć na wysokości zadania i szyć jak należy.
Miałam też miłe towarzystwo. Z jednej strony stolika ja z maszyną, z drugiej mąż wkuwający kolejne zasady termodynamiki (czy coś tam innego) i rozwiązujący zupełnie dla mnie niezrozumiałe zadania na zajęcia na uczelni. Do tego pyszna herbatka i radyjko w tle. SZYĆ NIE UMIERAĆ :)