Trochę maszynowo, trochę ręcznie i mocno na zielono.
25 lutego 2015
24 lutego 2015
Sukienek czas
Wiosna coraz bliżej (tak sobie mówię). Zebrałam się w sobie i uszyłam pierwszą wiosenną sukienkę Dziewczynce.
Prostą, z karczkiem, w tyle łezka i guziczek, a dolna część to recykling - "Kochanie pocięłam trochę Twojego T-shirta"
Prostą, z karczkiem, w tyle łezka i guziczek, a dolna część to recykling - "Kochanie pocięłam trochę Twojego T-shirta"
Chciałam jeszcze coś z tej kolorowej dzianiny zrobić u dołu, ale zrezygnowałam. W końcu są legginsy z poprzedniej notki, które z sukienką mogą tworzyć komplet.
Oczywiście znów były przygody podczas szycia, ale "jak się nie przewrócisz to się nie nauczysz". I tak jestem w szoku, że z moją Trójką na stanie domowym dałam radę w kilka godzin w tzw. międzyczasie stworzyć ją od zera, bez żadnego konkretnego wykroju.
Dziewczynka przymierzyła, poprzeglądała się w lustrze i łaskawie pozwoliła zrobić zdjęcie - byle szybko.
Jestem z niej szczerze zadowolona.
23 lutego 2015
Legginsy dziewczęce
Miała być sukienka. Ale mam niedoczas szyciowy. A materiał kusił i kusił. Popełniłam na szybko legginsy dla Średniej. Pierwsze w mojej szyciowej karierze i wyszły całkiem nieźle.
Średnia jak to Średnia. Łypnęła okiem i "nie ciem mamo pasiować podniuf". I tyle w temacie. Powędrowały do szafy na stosik pozostałych. Może jak będzie się sama ubierała to się z nimi przeprosi. Wtedy spróbuję pstryknąć jakąś fotę na żywej istocie ;)
Papierowy wykrój po niewielkich poprawkach na pewno posłuży jeszcze do szycia kolejnych par. Zwłaszcza, że wiadomym jest - spodni, spodenek, legginsów, spódniczek.... małym dzieciom nigdy za wiele.
Średnia jak to Średnia. Łypnęła okiem i "nie ciem mamo pasiować podniuf". I tyle w temacie. Powędrowały do szafy na stosik pozostałych. Może jak będzie się sama ubierała to się z nimi przeprosi. Wtedy spróbuję pstryknąć jakąś fotę na żywej istocie ;)
Papierowy wykrój po niewielkich poprawkach na pewno posłuży jeszcze do szycia kolejnych par. Zwłaszcza, że wiadomym jest - spodni, spodenek, legginsów, spódniczek.... małym dzieciom nigdy za wiele.
Komplet z owcą
Kolejny dwustronny kominowo-czapkowy komplet dziecięcy. Te owce mnie powaliły na łopatki. Leżę i kwiczę.
Mam nadzieję, że spodoba się małemu chłopczykowi dla którego został uszyty.
Mam nadzieję, że spodoba się małemu chłopczykowi dla którego został uszyty.
20 lutego 2015
Spodnie tysiąca klęsk
Trochę mi się już przejadła ta szara dresówka. Ale póki jeszcze ją mam, a do najcieńszych nie należy, a na dworze wczesnowiosenne chłody to staram się ją wykorzystać. I tak postanowiłam uszyć Małemu spodnie. Takie zwyklaki po domu, wygodne, miękkie, szerokie żeby mu się dobrze chodziło.
Tradycyjnie już wzięłam jakieś takie jego, które mu dosyć dobrze pasują, odrysowałam, zmajstrowałam wykrój, powycinałam to i owo i do dzieła.
Przy okazji pomyślałam sobie, że potraktuję je trochę jako wprawkę i popróbuję kilka rzeczy. I tak udało się stworzyć fajną kieszonkę w tyle oraz dwie imitacje kieszeni wpuszczanych z przodu. Ponieważ wykorzystałam resztki strażacko-pieskiej dzianiny spodnie zrobiły się nieco bardziej kolorowe i radosne. Z kieszeni w sumie jestem zadowolona. Jak na pierwszy raz wyszły całkiem nieźle. Wiem co następnym razem poprawiać, gdzie nacinać, gdzie więcej materiału i takie tam.
Zamarkowałam też rozporek, żeby nadać im bardziej spodniowego charakteru, co też całkiem fajnie wyszło.
A potem się zaczęło. Najpierw w pasie jakoś nie zgrałam się z materiałem. Nie pomyślałam, że z tą imitacją rozporka przeszywaną aż do samej góry to nie będzie dobrze wyglądał zwykły podwinięty tunel na gumkę. No to naszywany pas. I tu popełniłam pierwszy błąd. Tu za mało wycięłam, tam za dużo. I jeszcze naszyłam sobie od złej strony. Tzn gdybym wiedziała, że mi się to jednak rozjedzie to bym naszyła od drugiej, ale się nie spodziewałam no :(
Nic to - nie lubię pruć, a już dzianin szytych ściegami elastycznymi różnymi szczególnie. Jako, że spodnie mają być po domu machnęłam ręką.
Wciągnęłam gumkę i znów klops, bo coś tam nie bardzo jakoś to wyglądało. Zawijało się tak dziwnie. Postanowiłam, że gumkę zrobię przeszywaną. I znów brak doświadczenia mojego. Okazało się OCZYWIŚCIE, że przeszywana gumka trochę jednak się rozciąga i zyskuje na objętości. Przez to spodnie są mocno luźne. Z zapieluszonej pupy dreptaka nie spadają, ale wolałabym, żeby były ciaśniejsze.
Ach no i góra się jakoś rozłaziła, więc mocno już zeźlona na samą siebie (bo jednak trzeba było pruć, a takiej przeszytej gumy to już na pewno NIE NIE NIE) chciałam spodnie odłożyć do niedokończonych na wieczne niewykończenie.
Wdech, wydech. Trudno. Machnęłam na górze jakiś tam szlaczek. Trach skończyła się jasnoszara nić. I klops ani jednej takiej szpulki na zapasie. Trudno. Podłamana już mocno wzięłam inną - ciemniejszą. Zrobiły się oczywiście falbanki. Trochę to tak dziewczęco, ale przecież tylko po domu. I lepiej mieć dresy niż nie mieć.
Odżałowałam i to.
Pomyślałam, że przestebnuję sobie miejsce pod gumką i UWAGA jak szaleć to szaleć, wypróbuję szycie podwójną igłą. Dostałam kiedyś takową w gratisie do kupowanych stopek. Wiem, że moja maszyna potrafi i tylko ja jakoś nie miałam odwagi. Ale co tam, skoro spodnie już i tak mocno rozmijały się z moimi wyobrażeniami to chciałam iść na całość. I tu kolejna przykra niespodzianka. Igła (gratisowa) okazała się nie dość, że pęknięta w miejscu gdzie jest plastikowa, to jeszcze jedna z igieł jakby fabrycznie uszczerbiona u swojej nasady. Podejrzewam, że jedno, dwa uderzenie w materiał i igła ta by się złamała. Westchnęłam podłamana. Nie ryzykowałam, bo przecież jeszcze by mi maszynę uszkodziła, albo coś.
Chciałam normalnie, ale w końcu odpuściłam to stębnowanie, bo... znów mi się skończyła nić. Ta ciemniejsza. Co mi się wydawało, że jej starczy do końca.
Brakło sił. Spodnie odłożyłam i poszłam spać.
Rano przymierzyłam Małemu i okazało się, że całkiem w sumie nieźle leżą. Wyglądają też dopuszczalnie.
Zostało mi wykończenie nogawek. Skróciłam, wszyłam ściągacz. Przestebnowałam wąsko nad ściągaczem (czego nie ma już na zdjęciach, bo to dopiero przed chwilą). Wzięłam głęboki wdech, wydech i pomyślałam, że nigdy więcej.
Ale jednak wprawki wprawkami. Człowiek się uczy na błędach przecież. A że jestem szyciowym samoukiem to mam prawo do pomyłek.
W planach już proste spodenki/leginsy dla Średniej. Materiał mam i chęci nawet są. Choć obaw po tych doświadczeniach równie wiele.
Dzieciakom moje klęski szyciowe jak widać wcale a wcale nie przeszkadzają :)
Tradycyjnie już wzięłam jakieś takie jego, które mu dosyć dobrze pasują, odrysowałam, zmajstrowałam wykrój, powycinałam to i owo i do dzieła.
Przy okazji pomyślałam sobie, że potraktuję je trochę jako wprawkę i popróbuję kilka rzeczy. I tak udało się stworzyć fajną kieszonkę w tyle oraz dwie imitacje kieszeni wpuszczanych z przodu. Ponieważ wykorzystałam resztki strażacko-pieskiej dzianiny spodnie zrobiły się nieco bardziej kolorowe i radosne. Z kieszeni w sumie jestem zadowolona. Jak na pierwszy raz wyszły całkiem nieźle. Wiem co następnym razem poprawiać, gdzie nacinać, gdzie więcej materiału i takie tam.
Zamarkowałam też rozporek, żeby nadać im bardziej spodniowego charakteru, co też całkiem fajnie wyszło.
A potem się zaczęło. Najpierw w pasie jakoś nie zgrałam się z materiałem. Nie pomyślałam, że z tą imitacją rozporka przeszywaną aż do samej góry to nie będzie dobrze wyglądał zwykły podwinięty tunel na gumkę. No to naszywany pas. I tu popełniłam pierwszy błąd. Tu za mało wycięłam, tam za dużo. I jeszcze naszyłam sobie od złej strony. Tzn gdybym wiedziała, że mi się to jednak rozjedzie to bym naszyła od drugiej, ale się nie spodziewałam no :(
Nic to - nie lubię pruć, a już dzianin szytych ściegami elastycznymi różnymi szczególnie. Jako, że spodnie mają być po domu machnęłam ręką.
Wciągnęłam gumkę i znów klops, bo coś tam nie bardzo jakoś to wyglądało. Zawijało się tak dziwnie. Postanowiłam, że gumkę zrobię przeszywaną. I znów brak doświadczenia mojego. Okazało się OCZYWIŚCIE, że przeszywana gumka trochę jednak się rozciąga i zyskuje na objętości. Przez to spodnie są mocno luźne. Z zapieluszonej pupy dreptaka nie spadają, ale wolałabym, żeby były ciaśniejsze.
Ach no i góra się jakoś rozłaziła, więc mocno już zeźlona na samą siebie (bo jednak trzeba było pruć, a takiej przeszytej gumy to już na pewno NIE NIE NIE) chciałam spodnie odłożyć do niedokończonych na wieczne niewykończenie.
Wdech, wydech. Trudno. Machnęłam na górze jakiś tam szlaczek. Trach skończyła się jasnoszara nić. I klops ani jednej takiej szpulki na zapasie. Trudno. Podłamana już mocno wzięłam inną - ciemniejszą. Zrobiły się oczywiście falbanki. Trochę to tak dziewczęco, ale przecież tylko po domu. I lepiej mieć dresy niż nie mieć.
Odżałowałam i to.
Pomyślałam, że przestebnuję sobie miejsce pod gumką i UWAGA jak szaleć to szaleć, wypróbuję szycie podwójną igłą. Dostałam kiedyś takową w gratisie do kupowanych stopek. Wiem, że moja maszyna potrafi i tylko ja jakoś nie miałam odwagi. Ale co tam, skoro spodnie już i tak mocno rozmijały się z moimi wyobrażeniami to chciałam iść na całość. I tu kolejna przykra niespodzianka. Igła (gratisowa) okazała się nie dość, że pęknięta w miejscu gdzie jest plastikowa, to jeszcze jedna z igieł jakby fabrycznie uszczerbiona u swojej nasady. Podejrzewam, że jedno, dwa uderzenie w materiał i igła ta by się złamała. Westchnęłam podłamana. Nie ryzykowałam, bo przecież jeszcze by mi maszynę uszkodziła, albo coś.
Chciałam normalnie, ale w końcu odpuściłam to stębnowanie, bo... znów mi się skończyła nić. Ta ciemniejsza. Co mi się wydawało, że jej starczy do końca.
Brakło sił. Spodnie odłożyłam i poszłam spać.
Rano przymierzyłam Małemu i okazało się, że całkiem w sumie nieźle leżą. Wyglądają też dopuszczalnie.
Zostało mi wykończenie nogawek. Skróciłam, wszyłam ściągacz. Przestebnowałam wąsko nad ściągaczem (czego nie ma już na zdjęciach, bo to dopiero przed chwilą). Wzięłam głęboki wdech, wydech i pomyślałam, że nigdy więcej.
Nogawki tu mi wyszły jakieś nierównej długości, aż poszłam sprawdzać z metrem, ale w rzeczywistości są równe. Wielkie uff. |
Ale jednak wprawki wprawkami. Człowiek się uczy na błędach przecież. A że jestem szyciowym samoukiem to mam prawo do pomyłek.
W planach już proste spodenki/leginsy dla Średniej. Materiał mam i chęci nawet są. Choć obaw po tych doświadczeniach równie wiele.
Przymiarki :) |
19 lutego 2015
18 lutego 2015
Krawat czy muszka?
Pasjami czytam Czas Gentelmanów. Czytam, bo lubię. A prawdziwymi gentelmenami nie gardzę. Ponieważ powszechnie znaną prawdą jest, że czym skorupka za młodu nasiąknie tym na starość trąci, czemu nie zaczynać od najmłodszych lat? To od nas drogie mamy i ojcowie zależy w głównej mierze na kogo wyrosną nasze pociechy. To jak? Krawat czy muszka?
Od jutra (bo muszę wyprasować, a nie znoszę prasowania koszul :p ) dostępne w BUTIKU.
17 lutego 2015
15 lutego 2015
Komplet dla Średniej
Powstał na szybko, bo Dziewczynka domagała się własnego zestawu wiosennego. A kiedy już się był zrobił - wzgardziła i nadal chodzi w zimowym. Ech te kobiety :)
13 lutego 2015
Wiosennie
Mam nadzieję, że zima tak trochę już sobie odchodzi. Dzieciaki zaczynają marudzić, że za ciepło im w zimowych, grubych ubraniach. Znalazłam chwilę w zabieganej codzienności i uszyłam wiosenny komplet Najstarszemu.
Jest dwuwarstwowy i uszyty tak, by mógł być noszony obustronnie.
Więc właściwie możliwości noszenia są aż cztery.
Spodobał mi się i już szyją się następne dla Średniej i Maluszka.
Zazdrostka w kuchni
Od czasu, gdy uszyłam sobie firanki i mini-zasłonki do kuchni nie potrzebowałam zazdrostek. Mamy jednak nowych sąsiadów za oknem. I o ile nie przeszkadza mi zaglądanie przez nich do naszej kuchni. Ani też nasze do ich ;) O tyle, z ich okien sypialnianych widać nie tylko kuchnię, ale także nasz pokój, a konkretnie narożnik na którym śpimy. Trochę to jednak zrobiło się dyskomfortowe dla mnie.
Nowe zazdrostki kosztują całkiem niemałe pieniądze. Kupiłam więc trochę gładkiego woalu oraz koronki. Usiadłam i w kilka chwil powstała nowa zazdrostka kuchenna.
Całość prezentuje się aktualnie tak (zdjęcie poniżej) ale nie do końca mi się to podoba. Trochę teraz taki przerost formy nad treścią, więc już myślę intensywnie jak odmienić wiszące boki, by całość współgrała ze sobą.
Nowe zazdrostki kosztują całkiem niemałe pieniądze. Kupiłam więc trochę gładkiego woalu oraz koronki. Usiadłam i w kilka chwil powstała nowa zazdrostka kuchenna.
Całość prezentuje się aktualnie tak (zdjęcie poniżej) ale nie do końca mi się to podoba. Trochę teraz taki przerost formy nad treścią, więc już myślę intensywnie jak odmienić wiszące boki, by całość współgrała ze sobą.
P.S. I tak, wiem że szyby są brudne. Małe dziecięce rączki codziennie je skutecznie palcują, gdy oglądają co dzieje się w ogrodzie.
Intensywnie szyję
Choć zdrowie mi trochę kuleje i nie czuję się ostatnio najlepiej, to szycia nie zarzucam. Mam głowę pełną pomysłów a szufladę pełną tkanin. Szyję i szyję. Od bladego świtu.
Nowy wiosenny komin z lekkiej dzianiny dla mnie
Nowy wiosenny komin z lekkiej dzianiny dla mnie
Oraz moje ukochane bibaki w paski, kropki, cętki...
11 lutego 2015
Zaklinam wiosnę
Jak dla mnie może już przychodzić. Tylko ze słonkiem proszę. Bez deszczowych, pochmurnych, szaro-burych dni.
9 lutego 2015
8 lutego 2015
Rekomendacja Chudej najlepszą reklamą
Cóż rzec. Szyję te śliniaki i szyję. Od lat kilku jestem w nich niezmiennie zakochana. Cała trójka moich dzieciaków (choć Najstarszy ledwo ledwo się załapał) się z nimi przyjaźniła bądź nadal przyjaźni.
Ogólnie zawsze się podobają także nowym właścicielom a może przede wszystkich ich rodzicom. Ale czułam, że musi być na tym świecie ktoś kto się nimi zachwyci jak ja. I jest!!! Tyle dobrych ciepłych słów, a przede wszystkim przez skórę czuję, że wreszcie ktoś inny poczuł do śliniaków to co ja. DZIĘKUJĘ BARDZO :) A uśmiech zazębionego Wojtusia jest najwspanialszym podziękowaniem dla mnie.
P.S. Ależ mam dobry humor. Śmieję się jak przysłowiowy głupi do sera. :D :D :D
Ogólnie zawsze się podobają także nowym właścicielom a może przede wszystkich ich rodzicom. Ale czułam, że musi być na tym świecie ktoś kto się nimi zachwyci jak ja. I jest!!! Tyle dobrych ciepłych słów, a przede wszystkim przez skórę czuję, że wreszcie ktoś inny poczuł do śliniaków to co ja. DZIĘKUJĘ BARDZO :) A uśmiech zazębionego Wojtusia jest najwspanialszym podziękowaniem dla mnie.
P.S. Ależ mam dobry humor. Śmieję się jak przysłowiowy głupi do sera. :D :D :D
7 lutego 2015
Grzeczna i trochę nie :p
Prawie, prawie finał. Muszę jeszcze trochę ją sobie skrócić.
Ogólnie bardzo jestem zadowolona. Jak na pierwszą sukienkę z tkaniny to nieźle. I dużo się nauczyłam - szeroka stójka, wszywanie rękawów, wszywanie zamka krytego w szew boczny przy rękawach oraz dopasowanie wykroju do własnej figury. To ostatnie to trochę nie do końca mi wyszło. Do poprawki przy następnym szyciu jest szerokość w ramionach. Dobrze, że to miękki, trochę lejący się materiał, bo wyglądałabym jak Pudzian :D
Ogólnie bardzo jestem zadowolona. Jak na pierwszą sukienkę z tkaniny to nieźle. I dużo się nauczyłam - szeroka stójka, wszywanie rękawów, wszywanie zamka krytego w szew boczny przy rękawach oraz dopasowanie wykroju do własnej figury. To ostatnie to trochę nie do końca mi wyszło. Do poprawki przy następnym szyciu jest szerokość w ramionach. Dobrze, że to miękki, trochę lejący się materiał, bo wyglądałabym jak Pudzian :D
6 lutego 2015
Klasyczna sukienka
Taka w klimatach lat 40tych. Bo już nie długa i powłóczysta, ale jeszcze nie mocno rozkloszowana dołem.
Z cienkiej melanżowej wełenki w brązach. Szyje się.
Miała być garsonka, ale aktualnie bardziej potrzebna mi jest sukienka na rodzinne spotkania kawowe.
Z cienkiej melanżowej wełenki w brązach. Szyje się.
Miała być garsonka, ale aktualnie bardziej potrzebna mi jest sukienka na rodzinne spotkania kawowe.
3 lutego 2015
2 lutego 2015
Flanelowe spodnie
Kiedyś, gdzieś przypadkiem natknęłam się na kawałek flaneli w pieski. Materiał wypatrzył od razu Starszy Syn i zażądał bym tym razem uszyła coś dla niego. Pozwoliłam mu wybrać pomiędzy poszewką na poduchę oraz spodenkami. Bez wahania wybrał spodnie. I tak to dzisiejszego ranka powstały szerokie, miękkie i wygodne spodnie piżamowe - takie 3/4 bo materiału było naprawdę mało.
Czekają teraz na właściciela aż wróci z przedszkola.
Przyznaję, że dużą radość sprawiło mi szycie dla niego.
Czekają teraz na właściciela aż wróci z przedszkola.
Przyznaję, że dużą radość sprawiło mi szycie dla niego.
Subskrybuj:
Posty (Atom)