Nie dość, że zdrowotnie od miesiąca ciągle ktoś w domu poważnie niedomaga i już powoli nie widzę świata poza tabletkami, syropkami, inhalacjami itp itd.
Nie dość, że długo brakowało mi czasu na szycie, a przez własny nienajlepszy stan zdrowia musiałam zrezygnować tymczasowo z warsztatów szyciowych.
Nie, nie dość tego.
Dzisiaj usiadłam przed południem do maszyny i postanowiłam, że dokończę moją marynarkę. Udało mi się już ładnie poobrzucać wszystkie newralgiczne miejsca w środku. I odważyłam się, po wcześniejszym doszkoleniu się via internetowe blogi i tutoriale, wszyć rękawy. Nawet jak na pierwszy raz całkiem fajnie wyszło. Zostały mi drobne sprawy wykończeniowe - ozdobna stebnówka i takie tam. No i guziki, ale to dopiero po porodzie, bo aktualnie to trudno mi ocenić, w którym miejscu te guziki będą dobrze przyszyte.
Po południu zabrałam się za projekt - duży panel ochronny na łóżeczko. Udało mi się już powykrawać materiały, pospinać szpilkami, rozplanować co i jak. Chcąc nauczyć się czegoś nowego postanowiłam zamontować po raz pierwszy stopkę do cerowania (pikowania po liniach krzywych) i przepikować cały panel w esy-floresy.
Opuściłam więc ząbki transportera, przykręciłam stopkę zgodnie z instrukcją i... nic. Maszyna jakoś nie chciała łapać dolnej nici. Najpierw pomyślałam, że może coś jednak źle tą stopkę zamontowałam, albo że ona nie pasuje do mojej maszyny. Po kilku nieudanych próbach szycia uznałam, że nie chcę tracić czasu i przepikuję panel w kratkę. Założyłam spowrotem stopkę podstawową, zwolniłam blokadę zębów transportera i ... nic. Maszyna nadal nie chciała szyć.
Wypróbowałam inne nici, inny materiał, na nowo ponawlekałam nici, wymieniłam szpulkę i dalej nic.
W akcie decperacji, ale wciąż pełna nadziei, rozkręciłam śrubki tu i tam i wyczyściłam maszynę z paprochów. Trochę faktycznie się ich od ostatniego czyszczenia nazbierało. Poskręcałam i dalej nic. Albo górna nitka nie łapała dolnej, albo coś tam plątała sobie na dole tą górną nitkę właśnie.
Rozkręciłam raz jeszcze i przyjrzałam się pracy maszyny i zauważyłam, że coś jest nie tak z chwytaczem. Tak jakby się opóźniał i nie łapał za każdym razem górnej nitki. W starej maszynie pomagało minimalne opuszczenie igły. Mój aktualny kanciak nie ma takiej opcji, gdyż ma chwytacz rotacyjny i obniżenie igły skutkuje jej uderzaniem w elementy chwytacza. Zauważyłam też, że czasem jak już chwytacz złapie nitkę to potem gdzieś się ona blokuje i nie ześlizguje się jak należy "po szpulce".
A i mąż zauważył, że jeden element sprężyny, która jest w mojej maszynie zeskoczył z takiego plastikowego ząbka. Jednak włożenie tego elementu na swoje miejsce wcale nie pomogło.
Podjęłam jeszcze kilka prób szycia, ale nic z tego nie wychodzi. Jutro dzwonię do serwisu i pewnie będę wysyłała maszynę do naprawy.
Jestem ciekawa co powiedzą. Dziwne to, bo ani mi nic podczas szycia nie stuknęło, ani się igła nie złamała, ani nici nie wplątały. Rano jeszcze szyła jak należy. Jedyne co zmieniałam to stopkę, co moim zdaniem nijak nie ingerowało w mechanizm i niczemu nie mogło zaszkodzić oraz próba blokady zębów transportera a potem zwolnienie tej blokady. I rzeczywiście choć czasem wyłączałam ząbki np. przy zmianie stopek, żeby mi było wygodniej, to nigdy jeszcze nie próbowałam tak szyć. Choć tym razem szyć to też dużo powiedziane, bo ani jedna dobra pętelka mi się nie zrobiła. Ale jakoś tak przez skórę czuję, że to musiało być przyczynkiem do awarii.
Nic to, zobaczymy co zdziałają serwisanci. I tylko mi smutno, że przez jakiś czas nie będę miała na czym szyć. A może to potrwać i potrwać. Wg gwarancji nawet 21 dni. Oj oj oj.
Dobrze, że chociaż szydełka się tak nie psują i nie trzeba ich oddawać do serwisu. No i że mam zapas włóczek :)
Przykro, że taka sytuacja się zdarzyła:((( Mam nadzieję, że szybciutko odzyskasz w pełni sprawną maszynę.
OdpowiedzUsuńNo tak to jest! Jak to powiadają - nieszczęścia chodzą parami! A czasem w większych grupach... Ciekawe swoją drogą, czy jakieś firmy produkujące maszyny do szycia mają serwis door to door - przyjeżdżają naprawiają i działa...
OdpowiedzUsuńSzybkiego powrotu do zdrowia wszystkim domownikom. U mnie to samo, ciągle i na okrągło choróbsko od września....
Na pociechę powiem Ci że ja na dniach też oddaję maszynę do serwisu. Co prawda usterka nie jest poważna, ale jednak co jakiś czas maszyna zaczyna sama z siebie szyć i nie chce skończyć :-) Taki ma zapał do pracy skubana :D
OdpowiedzUsuń