A było to tak...
Kilka dni przed chrzcinami naszego Trzeciego wymyśliłam sobie, że fajnie byłoby coś zrobić jako podziękowania dla gości biorących udział w tej pięknej uroczystości. Szukałam inspiracji w internecie, ale wszędzie tylko jakieś pudełka ze słodkościami, mini-wózeczki, karteczki. No nic co przypadłoby mi do gustu. Wzięłam sprawy w swoje ręce. A właściwie w swoje i zaprzęgłam też Męża do prac pomocniczych. W dwa dłuuugie wieczory powstawały drobne upominki dziękczynne.
Najpierw takie
Później takie
Powstało ich łącznie 18 sztuk (plus dwie, ale w późniejszym terminie i nie załapały się na nocną sesję zdjęciową ;) ). Najpierw brykały niezorganizowane zupełnie.
Następnie poustawiały się w rządkach.
W końcu każdy szukał swojej pary
Pracy było naprawdę dużo. Trudno wywijało się paseczki na prawą stronę. Mały rozmiar paputków i wąski górny otwór znacznie utrudniały zszywanie warstwy zewnętrznej i podszewki na maszynie. Jednak praca ta była niezwykle wdzięczna i kolorowa (nie było dwóch takich samych paputków), dzięki czemu wytrwaliśmy do końca. Rano (w dzień chrztu) poprzyszywałam tylko ręcznie paseczki do boków bucików i wypełniliśmy każdy czekoladowymi cukierkami. Dodatkowo Mąż przygotował maleńkie wizytówki z podziękowaniami i takie "zestawy" postawiliśmy na stole obiadowym przy nakryciach dla gości.
Podobały się bardzo :)
Genialny pomysł!!! No i w efekcie sama słodycz (nie mówię o cukierkach)
OdpowiedzUsuń