Nareszcie są. Zdjęcia takie sobie, ale już nie mogłam się doczekać, żeby się chwalić. Ta grafitowa dresówka jest taka milusia, że ach i ech i och też ;)
30 listopada 2016
29 listopada 2016
W doborowym towarzystwie
I co z tego, że cukier w cukrze. Czasem, gdy brakuje sił trzeba poszukać sobie godnego pomocnika. Dzisiaj mam takiego :)
28 listopada 2016
Jak się człowiek spieszy...
Albo jak garga za bardzo coś chce zrobić, to zawsze dostaje kopala w tyłek. I tak to dzisiaj spadło mi żelazko z deski do prasowania. Szczęśliwie tylko otarło się o rękę (choć poparzoną trochę łapkę mam) a to co się przykleiło z dywanu (chwalmy dywan, na którym przypalenie nie jest widoczne) wytarłam szybko ścierką na gorąco (ściera do kosza, ale cóż to za cena, w zamian za czystą stopę żelazkową) i nie ma śladu.
Coby nie było kocyki mają pozszywane otwory przewrotowe :p i są poprasowane. Czekają już tylko na naszycie metek. Czego nie zdążyłam uczynić, bo czas na to przeznaczony spędziłam na czyszczeniu w/w stopy i smarowaniu Fenistilem oparzenia. A po pracy, tzn wieczorem, olałam system (przyznaję się bez bicia) i zabrałam się za nadrabianie filmowych zaległości. "Hobbit" w 1/6 obejrzany. (Idzie mi to jak krew z nosa, bo dzieci pojelitówkowe i osłabione i co chwilę się budzą, bo brzuszek, bo złe sny, bo coś tam innego).
Może kiedyś los się jednak odwróci? Nie poddaję się bez walki.
27 listopada 2016
Marudu marudu
Pomarudziłam trochę i dzisiaj udało się pomiędzy wirusem a bakterią znaleźć trochę czasu na szycie. Próbuję uszyć pierwsze moje kocyki dla dzieci, która łączą dresówkę i dzianinę. Dzisiaj pierwsze koty za płoty. Jutro może uda się zrobić przeszycie i przyszyć metki. I będę mogła robić zdjęcia i się chwalić. Mnie się już podobają :D
Poza tym część szyciowego czasu spędziłam na naprawianiu zabawek moich dzieci. I tak przyszyłam pieskowi oko, konikowi pony nowe skrzydełka (oryginalne zjadł pies, bo mu za bardzo szeleściły chyba ;), zaszyłam tygryskowi dziurę na pupie oraz naprawiłam księżyc pozytywkę, w którym przerwał się sznureczek do jej uruchamiania. Zabrałam się też za naszywanie nowego filcu na dziób papugi, którą sama dostałam jako dziecko, a którą pokochał mój najstarszy syn. Policzył dzisiaj, że ma ona już 29 lat (aż strach pomyśleć ile ja mam lat), więc miała pełne prawo do tego, aby stary dziobek się poprzecierał w kilku miejscach. Pomijam fakt, że kolory mocno już wyblakły i nie jest ona pierwszej czystości. A prać się nie da, bo ma w sobie piszczałkę, sądząc po dźwięku (i wieku papugi) tekturową taką. Nowy filc doda koloru i ożywi to papużysko.
Tyle mi to naprawianie zabawek frajdy przyniosło. A od dzieci usłyszałam tyle ciepłych słów, że aż pomyślałam sobie, że mogłabym otworzyć gabinet zabawkorynaryjny. Leczyłabym te wszystkie ukochane lalki i misie z ogromną przyjemnością.
Poza tym część szyciowego czasu spędziłam na naprawianiu zabawek moich dzieci. I tak przyszyłam pieskowi oko, konikowi pony nowe skrzydełka (oryginalne zjadł pies, bo mu za bardzo szeleściły chyba ;), zaszyłam tygryskowi dziurę na pupie oraz naprawiłam księżyc pozytywkę, w którym przerwał się sznureczek do jej uruchamiania. Zabrałam się też za naszywanie nowego filcu na dziób papugi, którą sama dostałam jako dziecko, a którą pokochał mój najstarszy syn. Policzył dzisiaj, że ma ona już 29 lat (aż strach pomyśleć ile ja mam lat), więc miała pełne prawo do tego, aby stary dziobek się poprzecierał w kilku miejscach. Pomijam fakt, że kolory mocno już wyblakły i nie jest ona pierwszej czystości. A prać się nie da, bo ma w sobie piszczałkę, sądząc po dźwięku (i wieku papugi) tekturową taką. Nowy filc doda koloru i ożywi to papużysko.
Tyle mi to naprawianie zabawek frajdy przyniosło. A od dzieci usłyszałam tyle ciepłych słów, że aż pomyślałam sobie, że mogłabym otworzyć gabinet zabawkorynaryjny. Leczyłabym te wszystkie ukochane lalki i misie z ogromną przyjemnością.
26 listopada 2016
A kysz, a sio
Wyganiam tak bakterie i wirusy, które mocno pokrzyżowały moje plany i nie odpuszczają.
Wszystko się rozjechało, poopóźniało i niefajnie się zrobiło. :(
Wszystko się rozjechało, poopóźniało i niefajnie się zrobiło. :(
11 listopada 2016
Wreszcie...
Znaleźliśmy czas na odświeżenie szyciowego kąta. Plan remontowy już jest. Trochę to potrwa na pewno, bo wszystko własnymi rękami ma być, ale plan jest i wykonanie też będzie. I będzie jaśniej, świeżej i ... już się nie mogę doczekać :)
Wierzę, że wtedy to już w ogóle będę szyła jak torpeda. Nawet jak czasu nie będę miała na to więcej ;)
Wierzę, że wtedy to już w ogóle będę szyła jak torpeda. Nawet jak czasu nie będę miała na to więcej ;)
3 listopada 2016
Kolejne stworkowe śliniaki
Trochę przy nich roboty, ale efekt końcowy wywołuje uśmiech na mojej własnej twarzy, a potem na twarzach obdarowanych dzieci. No to szyję te stworki :)
A domowo szyje się pierwsza nocna koszulka dla Dziewczynki. Tak trochę na próbę, bo ja się nie lubię za bardzo z dzianinami, a muszę uszyć jej kilka krótkich rękawków. Córka odmawia noszenia tzw T-shirtów z długim rękawem oraz bluz, które nie są rozpinane. Oczywiście sklepy nie uwzględniają takich fanaberii i o tej porze roku trudno znaleźć ładne krótkie rękawki. Trzeba mi się przeprosić z dzianinami i uszyć jej zestaw koszulek. Na początek nocna koszulka, bo w niej przecież do przedszkola paradować nie będzie. Jak nie wyjdzie to tylko moje oczy będzie kolić.
2 listopada 2016
Konkurs konkurs konkurs
Już dzisiaj na Bibakowym fb funpage'u (ech ta angielszczyzna) pojawi się konkurs. Kto ma możliwość tego zapraszam do zaglądania, bo pytanie nie będzie trudne, a ważne będzie kto pierwszy prawidłowo udzieli na nie odpowiedzi.
ZAPRASZAM!
ZAPRASZAM!
1 listopada 2016
Czapa i komin z dresówki
A właściwie dwa kolejne zestawy. Tym razem jeden dziewczęcy i drugi dla naszego najmłodszego. Jeszcze w planach mam uszycie rękawiczek z jednym palcem i zima może przychodzić.
Subskrybuj:
Posty (Atom)