Ubranka wymyśliłam sobie jako nagrody w moim konkursie na drugim blogu. Robiłam takie po raz pierwszy. Na pewno nie ostatni. Choć sama początkowo myślałam, że to małopraktyczne, bo trzeba zdejmować do mycia i prać i w ogóle, po wyszydełkowaniu uznałam, że są fantastycznym prezentem. A jak musi smakować herbatka w jesienne lub zimowe chłody z takiego elegancko ubranego kubeczka?!
No i jest jeszcze jeden plus - ubranko może być zakładane dla ochrony dziecięcych łapek, które nie lubią gorrrrących kubeczków.
Wróciła maszyna. Niestety podczas transportu z serwisu znów złamała się igła. Jak bardzo niedelikatnie muszą się kurierzy obchodzić z paczkami, skoro naprawdę dobrze zabezpieczona, poowijana kocem, obłożona gazetami, w oryginalnym kartonie maszyna i tak doznała takiej awarii. I to zarówno podczas podróży do serwisu, jak i teraz podczas powrotu. Nie wiem jeszcze jak pracuje, bo muszę zaczekać na chwilkę spokoju. Tym razem jednak nie jestem zadowolona po-serwisowo. Maszyna już na oko wygląda nienajlepiej, tzn. jest ubrudzona, trochę porysowana, klapka przy szpulce nie odskakuje już przy otwieraniu tylko muszę podważać ją igłą, a nasmarowana jest w środku tak, że aż głowa mała. Podczas gdy nawet w instrukcji jest napisane, żeby nie przesadzać z olejem.
Ech, mam nadzieję, że przynajmniej szyć będzie dobrze, bo trochę rzeczy na nią czekało.
Śliczne! Też do tej pory uważałam takie coś, jako całkiem bez sensu wynalazek, ale widziałam tylko dresówkowe :/ A te są urocze!
OdpowiedzUsuńBardzo fajne ubranka. Kiedyś popełniłam takie na drutach jako prezent.
OdpowiedzUsuńSą cudne! Można takie zamówić? :)
OdpowiedzUsuńMożna można :)
Usuń