W związku z rozpoczętymi właśnie wakacjami mam w domku na stanie cały nasz dziecięcy przychówek. Do południa tym trudniej cokolwiek zrobić. Nawet zwykłe codzienne sprawy ciagle jakoś tak w ogonie. Co tu dopiero mówić o szyciu. Jedynie na drutach udaje mi się dłubać. A to tylko dlatego, że jednocześnie karmię najmłodszego piersią. Jak sobie go dobrze ułożę, to mam przez plus minus pół godzinki wolne ręce do wykorzystania.
Szyję głównie popołudniami, gdy mąż zabiera dzieci do ogrodu (o ile jest ładna pogoda) lub wieczorami. W związku z zaplanowanym urlopowym wyjazdem skupiam się na uzupełnianiu ubrań dla najmłodszych. Czyli nadal spodenki krótkie i długie, cienkie i grube oraz śliniaki w większym rozmiarze ;)
30 czerwca 2014
25 czerwca 2014
24 czerwca 2014
Kwadratowy szydełkowy kocyk
Trochę mi zostało żółtej włóczki, więc popełniłam jeszcze jeden szydełkowy kocyk. Tym razem bez aplikacji i falbanek na brzegach.
23 czerwca 2014
Kocyk niemowlęcy na drutach - nr 2
Udało się. Pierwszy kocyk druciany (z planowanych kilku) ukończony. Jutro wybierze się w podróż do nowej maleńkiej właścicielki.
16 czerwca 2014
Kocyk niemowlęcy na drutach
11 czerwca 2014
Ubranka na kubki
Miałam ogromną przyjemność zrobić dwa ubranka na kubeczki.
Ubranka wymyśliłam sobie jako nagrody w moim konkursie na drugim blogu. Robiłam takie po raz pierwszy. Na pewno nie ostatni. Choć sama początkowo myślałam, że to małopraktyczne, bo trzeba zdejmować do mycia i prać i w ogóle, po wyszydełkowaniu uznałam, że są fantastycznym prezentem. A jak musi smakować herbatka w jesienne lub zimowe chłody z takiego elegancko ubranego kubeczka?!
No i jest jeszcze jeden plus - ubranko może być zakładane dla ochrony dziecięcych łapek, które nie lubią gorrrrących kubeczków.
Wróciła maszyna. Niestety podczas transportu z serwisu znów złamała się igła. Jak bardzo niedelikatnie muszą się kurierzy obchodzić z paczkami, skoro naprawdę dobrze zabezpieczona, poowijana kocem, obłożona gazetami, w oryginalnym kartonie maszyna i tak doznała takiej awarii. I to zarówno podczas podróży do serwisu, jak i teraz podczas powrotu. Nie wiem jeszcze jak pracuje, bo muszę zaczekać na chwilkę spokoju. Tym razem jednak nie jestem zadowolona po-serwisowo. Maszyna już na oko wygląda nienajlepiej, tzn. jest ubrudzona, trochę porysowana, klapka przy szpulce nie odskakuje już przy otwieraniu tylko muszę podważać ją igłą, a nasmarowana jest w środku tak, że aż głowa mała. Podczas gdy nawet w instrukcji jest napisane, żeby nie przesadzać z olejem.
Ech, mam nadzieję, że przynajmniej szyć będzie dobrze, bo trochę rzeczy na nią czekało.
Ubranka wymyśliłam sobie jako nagrody w moim konkursie na drugim blogu. Robiłam takie po raz pierwszy. Na pewno nie ostatni. Choć sama początkowo myślałam, że to małopraktyczne, bo trzeba zdejmować do mycia i prać i w ogóle, po wyszydełkowaniu uznałam, że są fantastycznym prezentem. A jak musi smakować herbatka w jesienne lub zimowe chłody z takiego elegancko ubranego kubeczka?!
No i jest jeszcze jeden plus - ubranko może być zakładane dla ochrony dziecięcych łapek, które nie lubią gorrrrących kubeczków.
Wróciła maszyna. Niestety podczas transportu z serwisu znów złamała się igła. Jak bardzo niedelikatnie muszą się kurierzy obchodzić z paczkami, skoro naprawdę dobrze zabezpieczona, poowijana kocem, obłożona gazetami, w oryginalnym kartonie maszyna i tak doznała takiej awarii. I to zarówno podczas podróży do serwisu, jak i teraz podczas powrotu. Nie wiem jeszcze jak pracuje, bo muszę zaczekać na chwilkę spokoju. Tym razem jednak nie jestem zadowolona po-serwisowo. Maszyna już na oko wygląda nienajlepiej, tzn. jest ubrudzona, trochę porysowana, klapka przy szpulce nie odskakuje już przy otwieraniu tylko muszę podważać ją igłą, a nasmarowana jest w środku tak, że aż głowa mała. Podczas gdy nawet w instrukcji jest napisane, żeby nie przesadzać z olejem.
Ech, mam nadzieję, że przynajmniej szyć będzie dobrze, bo trochę rzeczy na nią czekało.
9 czerwca 2014
Buuu, a może nie?
I gadaj tu z serwisantami. No niby Pan miły, uprzejmy, konkretny, ale...
* Po pierwsze okazało się, że w trakcie transportu złamana została igła w maszynie i zonk. Więc najpierw Pan narzeka jak to źle z tą igłą. Potem, że jednak wszystko jest niby ustawione w porządku i jemu nic się nie plącze. I że w sumie to może niepotrzebnie przysyłałam maszynę do serwisu.
* Po drugie włożył część, która od poprzedniego razu w serwisie latała mi luzem w maszynie. I że to pewnie wina transportu znów. Nie twierdzę, że było inaczej fakt faktem, że mi coś tam wypadło. No to chyba jednak nie było normalne i sama bym sobie przecież nie założyła, co nie?
* Po trzecie jak już uzgodniliśmy co i jak. Gdy przyjęłam na klatę sugestię, że może nici nie takie (stale szyję na tych samych i dotąd były bez zarzutu), że igła nie taka, że materiał zły i w ogóle pewnie coś wydumałam sobie z tym, że mi się nić klinuje przy chwytaczu na amen, to... Pan stwierdził, że on jednak spróbuje jeszcze zobaczyć czy przy szyciu dzianiny coś się nie dzieje, bo dotąd to na bawełnianym płótnie próbował. No to to właśnie mi się kiepściło przecież. Płótno też mi szyło bez zarzutu. Ale nic nie rzekłam w odpowiedzi. Podziękowałam grzecznie i powiedziałam, że czekam na powrót maszyny do domu. I tyle.
No byłam zadowolona po poprzedniej naprawie (choć ta latająca część trochę jednak nabruździła), a i teraz pewnie będę. Tylko te sugestie, że to moja wina, że szyję nie takimi nićmi, nie takie materiały i w ogóle to sama najpewniej wymontowałam ten luźny element. A potem stwierdzenie, że Pan jednak spróbuje sprawdzić czy na dzianinie dobrze szyje, tylko pójdzie poszukać jakiegoś kawałka typowej dresówki do przetestowania. No ech, ech ech.
No to ulało mi się i ulga.
* Po pierwsze okazało się, że w trakcie transportu złamana została igła w maszynie i zonk. Więc najpierw Pan narzeka jak to źle z tą igłą. Potem, że jednak wszystko jest niby ustawione w porządku i jemu nic się nie plącze. I że w sumie to może niepotrzebnie przysyłałam maszynę do serwisu.
* Po drugie włożył część, która od poprzedniego razu w serwisie latała mi luzem w maszynie. I że to pewnie wina transportu znów. Nie twierdzę, że było inaczej fakt faktem, że mi coś tam wypadło. No to chyba jednak nie było normalne i sama bym sobie przecież nie założyła, co nie?
* Po trzecie jak już uzgodniliśmy co i jak. Gdy przyjęłam na klatę sugestię, że może nici nie takie (stale szyję na tych samych i dotąd były bez zarzutu), że igła nie taka, że materiał zły i w ogóle pewnie coś wydumałam sobie z tym, że mi się nić klinuje przy chwytaczu na amen, to... Pan stwierdził, że on jednak spróbuje jeszcze zobaczyć czy przy szyciu dzianiny coś się nie dzieje, bo dotąd to na bawełnianym płótnie próbował. No to to właśnie mi się kiepściło przecież. Płótno też mi szyło bez zarzutu. Ale nic nie rzekłam w odpowiedzi. Podziękowałam grzecznie i powiedziałam, że czekam na powrót maszyny do domu. I tyle.
No byłam zadowolona po poprzedniej naprawie (choć ta latająca część trochę jednak nabruździła), a i teraz pewnie będę. Tylko te sugestie, że to moja wina, że szyję nie takimi nićmi, nie takie materiały i w ogóle to sama najpewniej wymontowałam ten luźny element. A potem stwierdzenie, że Pan jednak spróbuje sprawdzić czy na dzianinie dobrze szyje, tylko pójdzie poszukać jakiegoś kawałka typowej dresówki do przetestowania. No ech, ech ech.
No to ulało mi się i ulga.
5 czerwca 2014
Buuu, znowu buuu
Mój Kanciak jutro znów pojedzie do serwisu. Nie, żebym się jakoś źle obchodziła z maszyną, ale chyba podczas ostatniej naprawy albo na skutek transportu kurierem coś źle zostało dokręcone. Fakty są takie, że podczas czyszczenia maszyny wypadła mi normalnie jakaś dziwna mała część, taka jakby tulejka. No niby nic to nie zmieniło, ale jakoś tak już wcześniej wydawało mi się, że coś z naprężaczem górnej nici jest nie tak. Może już wtedy ta tulejka nie była na swoim miejscu, a obracanie maszyny na boki przy czyszczeniu sprawiło, że stało się jak się stało. Po rozmowie telefonicznej z panem mechanikiem z serwisu uznałam, że jednak lepiej ją odesłać teraz niż gdyby miało się z tego powodu coś bardziej popsuć.
Szycie zawieszone do odwołania.
Jak dobrze, że planów druciano szydełkowych też mam całe mnóstwo w zanadrzu.
Szycie zawieszone do odwołania.
Jak dobrze, że planów druciano szydełkowych też mam całe mnóstwo w zanadrzu.
Kocyk na szydełku
Udało się w krótkim czasie skończyć kocyk, o którym pisałam poprzednio. Już wkrótce wraz z innym (muszę dopiero obfocić) będzie do zakupienia w moim butiku na Artillo lub na DaWandzie.
Aktualnie szyciowo znów łatam dziury w spodniach mojego przedszkolaka ;) A szydełkowo powstały też dwa mini wytworki na prezent dla znajomych. Jak tylko obdarowani będą je mieć w łapkach to pokażę i tutaj.
Aktualnie szyciowo znów łatam dziury w spodniach mojego przedszkolaka ;) A szydełkowo powstały też dwa mini wytworki na prezent dla znajomych. Jak tylko obdarowani będą je mieć w łapkach to pokażę i tutaj.
Subskrybuj:
Posty (Atom)