Materiały są. Okazało się, że czekały na mnie na poczcie. W kopercie niespodzianka. Jeden z materiałów przyszedł inny niż zamawiany. Ale równie ładny, więc go wykorzystam. Ogólnie tak mi przypadły do gustu, że szyję dzisiaj i szyję. Już prawie północ. Dzieciaki już śpią, więc teraz najlepszy czas dla spokojnego zaprzyjaźniania się z maszyną. A widzę, że sporo jeszcze przed nami. Dzisiaj w połowie pracy zastrajkowała i zaczęła opuszczać mocno oczka. Obniżanie igły nic nie dało, a nawet pogarszało sprawę. Trochę poprawiłam ustawienie "zęba" i jest lepiej, choć nie idealnie. Muszę poczytać jak jeszcze pomóc mojej Victori (Wikusi).
A co się szyje? Dokończyłam zaczętą wczoraj spódniczkę - kraciasta bawełna z koronkową taśmą. Zabrałam się też za len i mam już kolejne dwie spódniczki lniano-bawełniane. Ozdobione naprędce wymyślonymi drobiazgami. Jak nie przysnę to uszyję jeszcze jedną błękitną z koronką.
Sukienki zostawiam sobie na po weekendzie. Tak wychodzi, że miałam szyć głównie w tygodniu, ale jakoś brakuje mi wtedy czasu. Dzisiaj mąż się śmieje, że jak tak dalej pójdzie to zamknę zakład dopiero nad ranem ;)
Aha i jeszcze moja sukienka. Prawie, prawie gotowa. Guma kupiona. Wystarczy wciągnąć i przeszyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz