18 stycznia 2013

Tydzień I - Piątek

 Od kilku dni jestem na urlopie wychowawczym. Wspólnie, rodzinnie podjęliśmy decyzję, że na razie zostaję w domu z dziećmi. Sama też bardzo tego chciałam, choć wiem, że to trochę zamyka na świat i ludzi, trochę samo-izoluje. Tym jednak się nie przejmuję, bo zalet widzę o wiele więcej. Już raz byłam przez kilka miesięcy na wychowawczym więc niby wiem co i jak. Nie podejrzewałam, że tym razem tak bardzo wewnętrznie będę przeżywała to, że od tych paru dni nic już nie zarabiam. Tzn wiadomo - lata pracy lecą. Jednak jakoś mi tak bardzo z tym nie po drodze. Do tej pory próbowałam rozkręcić jakiś mały interes masażowy. Ale zainteresowanie, a przede wszystkim wiedza, popularność masażu dziecięcego jest w naszym kraju jeszcze bardzo niewielka. Nie ukrywam też, że z rozreklamowaniem nie poszalałam. Było kilka telefonów, ale na nich się skończyło. Klapa.

 Od tego tygodnia zabrałam się więc za szycie. Ten blog ma stanowić dla mnie trochę taką drugą mobilizację, żebym sama mogła widzieć postępy, albo też łapać się na tym, że mi się nie chce i się lenię. Jeśli przy okazji komuś kiedyś przyda się jako pomocny w początkach przygód z igłą i nicią to będzie to dla mnie równie wielką radością.
Żebym się szybko nie zniechęciła tym, że coś jest nie tak postanowiłam sobie szyć od poniedziałku do piątku. Weekendy zostawiam na inne przyjemności - no chyba że rzeczywiście nie będę mogła się oderwać od maszyny. Ano i czas. Duuuużo czasu. Zakładam, że pierwsza rzecz nadająca się tak naprawdę do noszenia przez kogokolwiek stworzy się u mnie za 3 miesiące. Jeśli uda się wcześniej - to super.

 Mój pierwszy projekt - SPODENKI CHŁOPIĘCE
Ponieważ dysponuję starą maszyną do szycia, która nie obrzuca materiału i szyje tylko jednym prostym ściegiem, moje możliwości (przy nikłych na razie umiejętnościach) wykorzystywania różnych materiałów i zarazem gama rzeczy możliwych do uszycia jest znacznie węższa niżbym chciała. Zadne elastyczne dzianinki, a z nich bluzeczki, sukieneczki, dresiki itp nie wchodzą w grę.
Jednak by mi nie było zbyt prosto zaczęłam od spodenek.
Korzystam z wykroju ze starej burdy, troszkę uproszczonego, bo pominęłam kieszenie (w orginale jest ich aż 6). Na tym modelu próbuję nauczyć się przede wszystkim zupełnych podstaw jak:
- korzystanie z wykroju i wycinanie elementów z materiału,
- proste zszywanie elementów,
- stębnowanie (jeszcze tydzień temu nie wiedziałam co to w ogóle jest),
- tworzenie zaszewek.
Ale też żeby trochę od razu podnieść sobie poprzeczkę są to spodnie w których trzeba wszyć zamek błyskawiczny i pasek.

Ponieważ szkoda mi było na pierwszy strzał kupować jakieś super materiały, a chciałam zacząć niezwłocznie, wykorzystałam stare prześcieradło. Spodnie raczej i tak nie będą noszone - chodzi mi o naukę. Jeśli się natomiast udadzą i będę z nich zadowolona, udało mi się zakupić resztki materiału lnianego i bawełnianego, w naprawdę niskiej cenie i z tych materiałów uszyję kolejne spodenki wg tego samego wzoru. Po pierwsze by wyćwiczyć nabyte umiejętności. Po drugie by poprawić to co mi nie wychodzi. Po trzecie by zobaczyć jak się szyje różne tkaniny.

Efekt tegotygodniowych działań jest chyba niezły. Wprawdze idzie mi to jak krew z nosa, bo nie rozumiem jeszcze wielu opisów i muszę doszukiwać podpowiedzi co i jak w internetowych poradnikach i forach, ale....
... jestem szczególnie zadowolona z mojego pierwszego wszytego zamka. Daleko mu do ideału, lecz jest wszyty prosto, jest schowany jak trzeba i ładnie zapina się i odpina.
Wygląda to plus minus tak.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz