Pewien młodzieniec ma swoje ulubione koszulki, w których gdyby mu tylko pozwolić chodziłby na okrągło. Pranie nie jest dla niego rzeczą istotną ;)
Częste noszenie w efekcie powoduje, że nie tylko czasem same spierają się z kolorów, ale i aplikacje się wycierają.
Jedna z koszulek wyglądała już tak, że nie nadawała się do wyjścia "do ludzi".
Dzisiaj przy jej prasowaniu olśniło mnie nagle. Najpierw w ruch poszła czarna farbka.
Biała. Ta trochę źle kryła, bo jest już jakby podsuszona i bardzo tęga.
I czerwona.
Żałuję, że nie mam niebieskiej i żółtej farbki. Przydałyby się bardzo w dzisiejszej samochodowej renowacji.
Zielona też - ale zieloną można by przecież wymieszać. No nic, czekają mnie poświąteczne zakupy ;)
Tak czy siak efekt końcowy mnie bardzo pozytywnie zaskoczył. Po suszeniu i prasowaniu pokazałam właścicielowi, który zaakceptował poprawki z wielką radością.
Teraz już tylko zostaje mi zobaczyć jak farbki będą sprawowały się podczas prania, czy raczej po nim. I jeśli wszystko będzie ok to na pewno nie będzie to moje ostatnie słowo w malowaniu tkanin.
Warto! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz