Maluszek bezzwłocznie został zamiksowany w śliniaka i pełen radości mógł cieszyć się posiłkiem.
Po raz kolejny zachwycam się tym pomysłem autorki śliniotuszków. Sama nie wyobrażam sobie już powrotu do zwykłych śliniaków. Co mnie tak zachwyca? Śliniotuszki jak widać na powyższym zdjęciu świetnie chronią dużą powierzchnię ubranka, nie plączą się dziecku koło rączek i buzi, nie zwijają się, nie okręcają wokół szyi, nie trzeba za nimi gonić. Jednocześnie nie krępują ruchów dziecka i mogą być niesamowicie kolorowe, podczas gdy tradycyjne często są białe z jakimiś kolorowymi akcentami tylko. Są z naturalnych materiałów i mimo, że są przepuszczalne (choć rozważam użycie w przyszłości tkanin półprzepuszczalnych lub nieprzepuszczalnych jako dolną warstwę) to do tej pory nie zdarzyło mi się, żeby przemokły. A dzięki ich chłonności wszystko co nie trafi do buzi zatrzymuje się na śliniaku, a nie na kolanach ;p Dla potwierdzenia słów poniżej dokumentacja zdjęciowa PO obiadku.
swietne te śliniaki, mozna tutorial ? :)
OdpowiedzUsuńUla
Dziękuję.
OdpowiedzUsuńNiestety nie mogę przygotować tutorialu, ponieważ śliniaki są licencjonowane i chronione prawem autorskim. Na stronie autorki dostępny jest tutorial - szczegóły tutaj http://www.craftinessisnotoptional.com/2011/05/bapron-tutorial.html
dziękuję :)
OdpowiedzUsuńUla