26 czerwca 2013

Półrocze

 Na początku bloga dałam sobie pół roku na ogarnięcie szyciowego tematu. Czas na podsumowanie.
Przede wszystkim nie zniechęciłam się, co przy moim słomianym zapale bardzo mnie cieszy. Sporo się nauczyłam, choć jednocześnie widzę jak wiele wiele wiedzy i umiejętności jest poza zasięgiem. A z każdą nowo nauczoną rzeczą pojawia się sto innych o których istnieniu  nie miałam w ogóle pojęcia. Pogłębia to moją żądzę poznania i zachęca do dalszej podróży przez niciany świat.

 Biznesowo udało się sprzedać kilka wytworów. Robiłam też jedną rzecz na specjalne zamówienie. Bilans finansowy oczywiście na minusie, ale radość i motywacja do dalszej nauki/pracy są nie do przecenienia.

 Maszyna po raz pierwszy od zakupu udała się w podróż do maszynisty (czyt. gość od naprawy maszyn). Na ogólną poprawę kondycji, gdyż działa jakoś głośniej, stuka podejrzanie i nadal nie mogę samodzielnie tak jej wyregulować, by nie przepuszczała nitek przy ściegach zygzakowych i wszystkich wymagających poruszania się igły w poziomie. Wraca dzisiaj i od dziś zaczynamy kolejny etap rozwoju. Znam już moje możliwości czasowe oraz wykonawcze. Wobec czego wyznaczam sobie pewne minimum, by móc czerpać codzienną satysfakcję z szycia i nie tłumaczyć się brakiem czasu.
Każdego dnia przynajmniej pół godziny spędzone przy maszynie (ew. przy wykrojach, bo wiadomo, że to też sporo czasu zajmuje) i przynajmniej jedna wykończona praca tygodniowo. 
Wszystko co ponadto - będzie już tylko czystą radością.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz