Szyją się i szyją i niemal natychmiast ktoś je przygarnia. To niesamowicie fajne uczucie. Ja choruję na tzw. brak wiary w siebie, więc każde przygarnięte "szyciowe dziecko" pomaga mi troszkę tej wiary w siebie wlać. I natychmiast dostaję szyciowego powera.
Są śliczne a Ty bardzo zdolna!!! Glowa wysoko i wielki usmiech! Badz z siebie dumna :*
OdpowiedzUsuńHejka :)
OdpowiedzUsuńGdzie twój poprzedni post? Wyjechałam nad morze i mi zaginęłaś w świecie blogowym [?]
Hmm jaki poprzedni?? Ni rozumiem :>
UsuńTen o twojej codzienności :) Nie mam go, tego nie znam, nawet nie jestem jego członkiem :/
UsuńChodzi mi o bloga :)
UsuńAaaaaa. Nie masz??? Dawaj mi tu zaraz maila, albo napisz do mnie gargamelka@wp.pl i zaraz Cię zaproszę, żebyś mogła tam wejść :)
Usuń